niedziela, 18 maja 2014

12. Can you be my nightingale? Sing to me, I know you're there

***Ross***

Z drzemki wyrwał mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Sprawdziłem kto dzwoni - nieznany numer. Zaspany odebrałem telefon.
-ROSS! - zaszlochał mi do ucha jakiś głos. Wciąż ten słodki akcent. Od razu poznałem kto to.
-Natalia? Skąd masz mój numer? - wciąż nie kontaktowałem.
-To nie jest teraz ważne - słychać było, jak płacze. Co takiego mogło się stać?
-Spokojnie, nie płacz. Wyjaśnij powoli, co się stało - byłem skołowany.
-Nie dam rady. Po prostu włącz telewizor na pierwszy kanał - coraz bardziej szlochała.
-Ale po co? 
-PO PROSTU WŁĄCZ TEN JEBANY TELEWIZOR! - zaniosła się płaczem i rozłączyła.
Spanikowany szybko chwyciłem pilota i przełączyłem na pierwszy kanał. Leciały wiadomości. Zaraz. Nosz kurwa, przecież ja nie znam polskiego! Szybko ustawiłem angielskie napisy. Tak lepiej. Przez chwilę dokładnie wpatrywałem się w każde słowo. Wypadek samolotu? Fokker 70? No dobra, ale co to mnie obchodzi? Przecież Selena miała lecieć innym. A może tym? O nie.
Nagle do kuchni weszła zapłakana Rydel.
-Braciszku, tak strasznie mi przykro... - przytuliła mnie.
-KTOŚ MI WYJAŚNI DO CHOLERY CO TU SIĘ DZIEJE? - nie wytrzymałem. Łzy napływały mi do oczu, wiedziałem, że stało się coś złego.
-Ross... w tym samolocie leciała Selena. Ale stop, posłuchaj mnie. Wyskoczyła ze spadochronem, prawdopodobnie się uratowała. Tyle że... nie wyskoczyła sama - mówiła, z trudem łapiąc oddech.
-Stop... No to z kim? - nabrałem podejrzeń.
-Ale nie denerwuj się, proszę... - pociągnęła nosem.
-Po prostu powiedz.
-Razem z nią leciały też Iza i Kornelia, chciały wam zrobić niespodziankę i przylecieć na koncert. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że... Iza nie zdążyła wyskoczyć - siostrzyczka zaniosła się płaczem. Stop, kurwa. Co się właśnie stało?! Iza nie żyje. Nie żyje, to pewne. Mój mały skarb, moje słoneczko... Nie żyje.
Łzy napłynęły mi do oczu, jedna z nich wprost z mojego lewego oka skapnęła na podłogę. Chwyciłem kluczyki i biegiem ruszyłem do samochodu.
-Gdzie jedziesz? - spytała załamana.
Zignorowałem ją. Nie potrafiłem nic powiedzieć. Gula w gardle rosła i rosła. W samochodzie nie wytrzymałem, rozpłakałem się na dobre. Mówią, że faceci nie płaczą. Gówno prawda. 
Jechałem najszybciej jak mogłem. Tak bardzo chciałem już tam być, dowiedzieć się, czy ona żyje. Czy jest w tym szpitalu i czy ma szanse na przeżycie. A może... z drugiej strony nie chciałem tam jechać. Bo co, jeśli okaże się, że moja księżniczka... nie, Ross, nie myśl w taki sposób. Ona musi żyć. Musi, kurwa.
Dojechałem do szpitala. Zaparkowałem samochód byle gdzie i wpadłem do środka. Podbiegłem do recepcji, cały zaryczany.
-Izabela Kipp, jest tu? Błagam, powiedzcie że jest - łzy leciały z moich oczu jak wodospad. Recepcjonistka wyraźnie się przeraziła.
-Izabela Kipp? Momencik... Tak, jest, sala numer 13, może pan wejść, ale tylko na chwilkę jej stan nie jest najlepszy - powiedziała, uważnie wpatrując się we mnie. Całkiem dobrze mówiła po angielsku. - Mogę mieć prośbę? Nie zajmie panu to długo.
-W pewnym sensie uratowała mnie pani od zawału, więc proszę - lekko się uśmiechnąłem.
-Jestem wielką fanką twojego zespołu - o, to już nie jestem 'pan'? - i czy mogłabym prosić o autograf? - zarumieniła się.
-Oczywiście - podpisałem jej się na kartce i szybko ruszyłem do sali Izy. 


***Izabela***

Obudziłam się w szpitalu. Wszystko mnie bolało. Czułam, że mam bandaż na głowie. Co takiego się stało? W jednej sekundzie przypomniało mi się wszystko. Najbardziej w pamięci zapadło mi to, jak nie zdążyłam wyskoczyć... Na wspomnienie tego, łzy zaczęły toczyć się z moich oczu. A gdzie Kornelia i Selena? Czy żyją? Czy udało się im tu dostać? Czy udało im się... przeżyć... Kolejna łza do kolekcji.
Nagle usłyszałam, jak ktoś wchodzi do sali. Przekręciłam lekko głowę w stronę drzwi, krzywiąc się z bólu. To Ross. Tak bardzo za nim tęskniłam. Teraz, gdy go zobaczyłam, byłam w stanie zerwać te wszystkie kable, do których byłam przypięta i przytulić się do niego. Widziałam łzy spływające z jego oczu. Wyglądał... smutno. Bardzo. Podszedł do mnie i totalnie się rozkleił.
-Kochanie... - mówił przez łzy - ja.. to wszystko moja... ja pierdole... - nie wiedział, co powiedzieć. 
-Kocham cię - wyszeptałam ostatkami sił. Znowu zaczęłam płakać.
-Tak bardzo tęskniłem - powiedział i delikatnie mnie pocałował, a jego łzy pomieszały się z moimi. Teraz to już nieważne. Nieważne, że leżę w szpitalu i mój stan nie jest dobry. To już nic dla mnie nie znaczy. Wystarczy, że Ross jest przy mnie. Nic więcej nie chcę. 
Właśnie wtedy do pokoju wszedł lekarz.
-Jak na was patrzę, to chce mi się płakać, jesteście wspaniałą parą - uśmiechnął się.
-Panie Noł..ee..Nołek? - Ross usiłował przeczytać plakietkę z nazwiskiem lekarza. To słodkie, jak mój chłopak przekręca polskie wyrazy.
-Nowak - zaśmiał się mężczyzna - nie jesteś stąd, prawda?
-Um, przepraszam, panie Nowak. Nie, nie jestem, ale moja dziewczyna - wskazał na mnie czule - tak.
-Więc możesz być o nią spokojny. Jest w ciężkim stanie, ale na pewno nic jej się nie stanie. Lekki paradoks, ale znam się na robocie - zaśmiał się.
-O jeju, panie Noł, znaczy Nowak, dziękuję bardzo - rozpromienił się Ross. Kocham jego uśmiech. 
-Tak, i Selenie też nic się nie stało, zgłosiła się do nas cała i zdrowa, wraz z koleżanką, która... - w tym momencie szepnął coś do ucha mojemu skarbkowi i wyszli na chwilę z sali. Stop. Co się stało Kornelii?! O Boże. Na pewno coś złego. Nie, ja tego nie przeżyję. Co jeszcze może się stać?

__________________________________
Postanowiłam tutaj zakończyć ten rozdział, bo to moje opowiadanie i robię co chcę XDD
No nieważne. Rozdziały miały się pojawiać co 3 dni, ale czasami jestem wykończona pisaniem, nie mam weny i nie daję rady napisać, więc musicie mnie zrozumieć ;) Czasami robię sobie przerwy, bo pisanie nie jest takie łatwe jak myślicie :D Trzeba w to włożyć dużo... hm 'myśli', że tak powiem. Możecie nie zrozumieć, ale to tak właśnie czuję. 
Okej, piszcie są sądzicie :D Podejrzewacie, że co z Kornelią? I... chcecie więcej Natalii w opowiadaniu? A może macie pomysł na jakiś nowy związek w opowiadaniu? Piszcie ;)

Wybaczcie, muszę, reklama dźwignią handlu XDD


KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ


PS. wiem, że rozdział krótki, ale mniej wiecej takie będę pisać, bo gdy napiszę dłuższy, męczę i właśnie dlatego są takie przerwy w pisaniu ;)


piosenka z tytułu: Nigthingale

12 komentarzy:

  1. Yeah, Iza żyje! Żyje!!!
    Ross dość dobrze się dogadał z lekarzem. Czyli jednak Polacy znają języki obce :D
    Ale że co? Że Sel żyje, a Kornelia niby nie?! To chyba żart.
    Kornelia musi żyć! Jak Riker miałby się niby pogodzić, z jej śmiercią, no jak?!
    Hmm. Natalia. Poznałabym ją z reszta R5 i coś większego z Rocky'm ;) Byłoby fajnie :)
    Rozdział mi się podoba :) Wreszcie wychodzi jakieś słońce po tym wypadku.

    Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Znowu w takim momencie...no cóż, ale mam nadziejeę że szybko się pojawi następny *o* rozdział super, i mam nadzieję że następny będzie dość szybko ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za niedługo się biorę za następny, dziękuję <3

      Usuń
  3. Rozdział jak zwykle świetny. Pisz szybko next :)
    P.S zapraszam do mnie, dopiero zaczynam
    http://fanfiction-r5.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Super piszesz,kocham Twojego bloga jest taki inny,zabije Cię !! czemu w takim momencie?haha żartuję :P zapraszam do mnie http://crazzystory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Słyszałam o tym, i chyba 2/3 polskiej R5family słyszało, niestety. Pomogłabym, ale teraz wie już o tym każdy ;) Współczuję.
    PS. Kocham waszego bloga *o*

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny rozdział. Kocham to <3 Serdecznie również zapraszam na swoje blogi. Jak skomentujesz i wpadniesz sie nie obrażę ;)
    http://raura-cicozgubilidroge.blogspot.com/
    http://toniebylczastoniebylapora.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje mnie do dalszej pracy ;)