*** Ross ***
Wyszedłem z lekarzem na korytarz. Wiedziałem, że to co usłyszę będzie niekoniecznie przyjemne.
-Więc, ta koleżanka pana dziewczyny... - zaczął powoli, ale widząc moją zaniepokojoną minę zdecydował się przejść do sedna. - Przeżyła, spokojnie - odetchnąłem z ulgą.
-To super! Więc... o co tak właściwie chodzi? Jest zdrowa, więc czemu pan mnie tu wyciągnął? - nie za bardzo rozumiałem tego zamieszania.
-Tu nie chodzi o nią - westchnął. - To znaczy, po części. Kornelia dostała telefon ze szpitala w USA. Dzwonili do Izabeli, ale nie odbierała, z jasnych powodów... Babcia pańskiej dziewczyny nie żyje.
Przez dłuższą chwilę trwała cisza. Nie mogłem z siebie wydusić słowa. Tego wszystkiego było za dużo. Najpierw rozłąka z Izabelą, potem wypadek, teraz śmierć jej babci. Czy to jakieś fatum?
-Jak? Jak to się stało? - wreszcie zdecydowałem się odezwać.
-Według lekarzy z USA była to śmierć naturalna. Po prostu nadszedł jej czas - wyjaśnił lekarz.
-No dobrze, ale... Ona tego nie przeżyje, babcia zastępowała jej mamę i tatę! A kto teraz się nią zajmie? Przecież w stanach dorosłość osiąga się od 21. roku życia... Pan mi musi pomóc, błagam pana! - zaszkliły mi się oczy. Jeśli Izabela będzie musiała zostać gdzieś oddana... Nie, nie mogę o tym myśleć.
-Nie mogę panu pomóc - powiedział wyraźnie zmartwiony. - W stanach są inne reguły, a w Polsce inne. Ale pan może ją wziąć pod swój dach, ma pan na pewno rodziców, lub opiekunów. - moja twarz rozjaśniała. No tak! Przecież Riker jest dorosły, możemy przyjąć Izabelę, Kornelię i Magdę! Inną sprawą będzie to, gdzie wszystkie trzy będą spać. Ale o tym się później pomyśli.
-Ja... Dziękuję panu. Dziękuję, to wspaniały pomysł - uścisnąłem lekarzowi dłoń i już miałem wchodzić do sali Izabeli, gdy na końcu korytarza zauważyłem Kornelię i Selenę.
Podbiegłem do nich i mocno je przytuliłem.
-Czy Iza już wie? - spytała Kornelia.
-Nie... I lepiej jej teraz nie denerwować - odpowiedziałem powoli.
-Ross, nie bądź tchórz. Kiedyś i tak się dowie. Czy to ma znaczenie, czy teraz, czy potem? - kłótliwa jak zawsze.
-Nie, on ma rację. Jeśli teraz jej to powiemy, ona może nie wytrzymać psychicznie i fizycznie. Jest wykończona, musimy dać jej odpocząć - Selena stanęła po mojej stronie. Będą z niej ludzie.
-Och, jak chcecie - rudowłosa skrzyżowała ręce na piersi.
-No dobra, a co z Magdą? Gdzie teraz jest? - spytałem.
-Została w LA, jest u jej koleżanki, Jennifer - odpowiedziała Sel.
Wymusiłem uśmiech i wszedłem do sali Izabeli. Zasnęła. Ona wygląda tak słodko, kiedy się nie denerwuje...
Do oczu zaczęły napływać mi łzy. Ona tyle przeszła... Teraz czeka ją jeszcze to. Wiadomość, która prawdopodobnie sprawi, że się załamie. Ona nie wytrzyma psychicznie.
Łza spadła z mojego oka prosto na jej policzek. Czemu akurat ona tyle przeżywa? Czym sobie na to zasłużyła?
Zmęczony tym wszystkim, wróciłem do hotelu. Moje rodzeństwo zaczęło mnie przytulać i pocieszać, ale ja nie miałem ochoty z nimi przebywać. Szybko uciekłem do mojego pokoju i zamknąłem się w nim. Chwyciłem gitarę i zacząłem śpiewać 'Hall Of Fame' mojego ulubionego zespołu, The Script. W połowie piosenki zrezygnowałem. Byłem zbyt zmęczony by śpiewać. Dochodziła szósta rano. Zgasiłem światło i zasnąłem.
Obudziłem się po czterech godzinach. Co dziwne, nawet nie byłem zmęczony. Zwlekłem się z łóżka i poszedłem do łazienki. Wziąłem gorący prysznic. Tego mi było trzeba, w tej zimnej Polsce. Jest już 20 marca, czyli jesteśmy w tyle z trasą o pięć dni. Powinniśmy być teraz w Izraelu, w Tel Aviv. Tak mi się wydaje. Ale przynajmniej zaczyna się robić ciepło.
Wyszedłem spod prysznica, założyłem czyste ubranie i przeczesałem ręką włosy. Spojrzałem w lustro; wory pod moimi oczami stały się dosyć widoczne.
Zakradłem się do kuchni w hotelu i zwinąłem dwie kostki lodu. Wróciłem do pokoju. Położyłem się na łóżku i przyłożyłem lód na skórę pod oczami. Oh, od razu lepiej.
Nagle zauważyłem kartkę na stoliku obok łóżka. Było na niej napisane: 'Riker, Ell, Rocky i ja wyszliśmy na basen. Odpoczywaj Rossy. Rydel'.
Odłożyłem ją na bok i znów położyłem się na łóżku.
Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Jęknąłem i poszedłem otworzyć.
-Hej Ross, przyszłam żeby cię trochę wesprzeć - ten akcent rozpoznałem od razu. Natalia.
Zaprosiłem ją do środka. Usiadła ze mną na łóżku i mnie przytuliła.
-Wiem jak ci ciężko... też miałam doła, gdy się o tym dowiedziałam - mówiła, a ja czułem się bardzo spięty, tak jakbym wstydził się cokolwiek powiedzieć - Halo, Ziemia do Rossa! - zaśmiała się, a ja poczułem jak w brzuchu wszystko wywraca mi się na drugą stronę. To było nawet przyjemne.
-Ja... - zacząłem, ale to dziwne uczucie nie dawało mi spokoju. Nie wiem dlaczego, ale miałem ochotę ją pocałować. Zaraz, Ross, do cholery, co się z tobą dzieje?
Niewiele myśląc wpiłem się w jej usta. Były dziwne... Twarde i zimne.
_________________________
NIE ZABIJAJCIE MNIE
wiecie że was kocham? XD
1. przepraszam za tak długą nieobecność
2. przepraszam za ten rozdział
3. serio, musiałam XD
ale spokojnie, nie denerwujcie się, będzie niezły zwrot akcji i... więcej nie powiem XD
i przepraszam że ten rozdział taki krótki, ale łatwiej mi się takie pisze, i przede wszystkim łatwiej jest urywać w najciekawszym momencie XD no nieważne, kocham was, dziękuję za ponad 4000 wyświetleń i 14 obserwatorów, papa miśki xx
piosenka z tytułu: You're Beautiful
-Więc, ta koleżanka pana dziewczyny... - zaczął powoli, ale widząc moją zaniepokojoną minę zdecydował się przejść do sedna. - Przeżyła, spokojnie - odetchnąłem z ulgą.
-To super! Więc... o co tak właściwie chodzi? Jest zdrowa, więc czemu pan mnie tu wyciągnął? - nie za bardzo rozumiałem tego zamieszania.
-Tu nie chodzi o nią - westchnął. - To znaczy, po części. Kornelia dostała telefon ze szpitala w USA. Dzwonili do Izabeli, ale nie odbierała, z jasnych powodów... Babcia pańskiej dziewczyny nie żyje.
Przez dłuższą chwilę trwała cisza. Nie mogłem z siebie wydusić słowa. Tego wszystkiego było za dużo. Najpierw rozłąka z Izabelą, potem wypadek, teraz śmierć jej babci. Czy to jakieś fatum?
-Jak? Jak to się stało? - wreszcie zdecydowałem się odezwać.
-Według lekarzy z USA była to śmierć naturalna. Po prostu nadszedł jej czas - wyjaśnił lekarz.
-No dobrze, ale... Ona tego nie przeżyje, babcia zastępowała jej mamę i tatę! A kto teraz się nią zajmie? Przecież w stanach dorosłość osiąga się od 21. roku życia... Pan mi musi pomóc, błagam pana! - zaszkliły mi się oczy. Jeśli Izabela będzie musiała zostać gdzieś oddana... Nie, nie mogę o tym myśleć.
-Nie mogę panu pomóc - powiedział wyraźnie zmartwiony. - W stanach są inne reguły, a w Polsce inne. Ale pan może ją wziąć pod swój dach, ma pan na pewno rodziców, lub opiekunów. - moja twarz rozjaśniała. No tak! Przecież Riker jest dorosły, możemy przyjąć Izabelę, Kornelię i Magdę! Inną sprawą będzie to, gdzie wszystkie trzy będą spać. Ale o tym się później pomyśli.
-Ja... Dziękuję panu. Dziękuję, to wspaniały pomysł - uścisnąłem lekarzowi dłoń i już miałem wchodzić do sali Izabeli, gdy na końcu korytarza zauważyłem Kornelię i Selenę.
Podbiegłem do nich i mocno je przytuliłem.
-Czy Iza już wie? - spytała Kornelia.
-Nie... I lepiej jej teraz nie denerwować - odpowiedziałem powoli.
-Ross, nie bądź tchórz. Kiedyś i tak się dowie. Czy to ma znaczenie, czy teraz, czy potem? - kłótliwa jak zawsze.
-Nie, on ma rację. Jeśli teraz jej to powiemy, ona może nie wytrzymać psychicznie i fizycznie. Jest wykończona, musimy dać jej odpocząć - Selena stanęła po mojej stronie. Będą z niej ludzie.
-Och, jak chcecie - rudowłosa skrzyżowała ręce na piersi.
-No dobra, a co z Magdą? Gdzie teraz jest? - spytałem.
-Została w LA, jest u jej koleżanki, Jennifer - odpowiedziała Sel.
Wymusiłem uśmiech i wszedłem do sali Izabeli. Zasnęła. Ona wygląda tak słodko, kiedy się nie denerwuje...
Do oczu zaczęły napływać mi łzy. Ona tyle przeszła... Teraz czeka ją jeszcze to. Wiadomość, która prawdopodobnie sprawi, że się załamie. Ona nie wytrzyma psychicznie.
Łza spadła z mojego oka prosto na jej policzek. Czemu akurat ona tyle przeżywa? Czym sobie na to zasłużyła?
Zmęczony tym wszystkim, wróciłem do hotelu. Moje rodzeństwo zaczęło mnie przytulać i pocieszać, ale ja nie miałem ochoty z nimi przebywać. Szybko uciekłem do mojego pokoju i zamknąłem się w nim. Chwyciłem gitarę i zacząłem śpiewać 'Hall Of Fame' mojego ulubionego zespołu, The Script. W połowie piosenki zrezygnowałem. Byłem zbyt zmęczony by śpiewać. Dochodziła szósta rano. Zgasiłem światło i zasnąłem.
Obudziłem się po czterech godzinach. Co dziwne, nawet nie byłem zmęczony. Zwlekłem się z łóżka i poszedłem do łazienki. Wziąłem gorący prysznic. Tego mi było trzeba, w tej zimnej Polsce. Jest już 20 marca, czyli jesteśmy w tyle z trasą o pięć dni. Powinniśmy być teraz w Izraelu, w Tel Aviv. Tak mi się wydaje. Ale przynajmniej zaczyna się robić ciepło.
Wyszedłem spod prysznica, założyłem czyste ubranie i przeczesałem ręką włosy. Spojrzałem w lustro; wory pod moimi oczami stały się dosyć widoczne.
Zakradłem się do kuchni w hotelu i zwinąłem dwie kostki lodu. Wróciłem do pokoju. Położyłem się na łóżku i przyłożyłem lód na skórę pod oczami. Oh, od razu lepiej.
Nagle zauważyłem kartkę na stoliku obok łóżka. Było na niej napisane: 'Riker, Ell, Rocky i ja wyszliśmy na basen. Odpoczywaj Rossy. Rydel'.
Odłożyłem ją na bok i znów położyłem się na łóżku.
Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Jęknąłem i poszedłem otworzyć.
-Hej Ross, przyszłam żeby cię trochę wesprzeć - ten akcent rozpoznałem od razu. Natalia.
Zaprosiłem ją do środka. Usiadła ze mną na łóżku i mnie przytuliła.
-Wiem jak ci ciężko... też miałam doła, gdy się o tym dowiedziałam - mówiła, a ja czułem się bardzo spięty, tak jakbym wstydził się cokolwiek powiedzieć - Halo, Ziemia do Rossa! - zaśmiała się, a ja poczułem jak w brzuchu wszystko wywraca mi się na drugą stronę. To było nawet przyjemne.
-Ja... - zacząłem, ale to dziwne uczucie nie dawało mi spokoju. Nie wiem dlaczego, ale miałem ochotę ją pocałować. Zaraz, Ross, do cholery, co się z tobą dzieje?
Niewiele myśląc wpiłem się w jej usta. Były dziwne... Twarde i zimne.
_________________________
NIE ZABIJAJCIE MNIE
wiecie że was kocham? XD
1. przepraszam za tak długą nieobecność
2. przepraszam za ten rozdział
3. serio, musiałam XD
ale spokojnie, nie denerwujcie się, będzie niezły zwrot akcji i... więcej nie powiem XD
i przepraszam że ten rozdział taki krótki, ale łatwiej mi się takie pisze, i przede wszystkim łatwiej jest urywać w najciekawszym momencie XD no nieważne, kocham was, dziękuję za ponad 4000 wyświetleń i 14 obserwatorów, papa miśki xx
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
piosenka z tytułu: You're Beautiful
O rany.
OdpowiedzUsuńTo żeś dowaliła z tą śmiercią babci.
A końcówka - nie wiem, czy tego się spodziewałam, ale czułam, że obecność Natalii namiesza.
Cieszę się, że wróciłaś :)
Czekam na nn ^^
Kiedy next
OdpowiedzUsuńKiedy next
OdpowiedzUsuńNo błagam... Serio w takim momencie?! Weź usuń tą Natalię bo mam tak na drugie imię i aż sie dziwnie czuje XD hehehe toooo teraz ładnie zrób zwrot akcji i wszystko wróci do normy... :D heh czekam na next ;*
OdpowiedzUsuń