Strony

poniedziałek, 16 marca 2015

28. Come by and knock on my house of cards, if it falls I'll rebuild it from the start

*** Riker ***
Od rana trwały próby do naszego koncertu. Każdy miał smętną minę. Przez śmierć Janka nikt nie spał całą noc. Ross jak zwykle pomylił tekst, Ellington ziewał nam za plecami rozpraszając wszystkich, Rydel niedbale stukała w klawisze, Rocky od godziny próbował nastroić gitarę, a ja stałem i nic nie robiłem. Nie byłem w stanie. Przecież widziałem jego śmierć...
-Jeśli tak będziecie grać, to o światowej karierze możecie pomarzyć - do klubu wpadł tata. - Na zewnątrz roi się od fanów, pasowałoby chociaż im pomachać.
-Racja, chodźmy - skinąłem głową. Razem z zespołem podeszliśmy do szklanych drzwi klubu, gdzie pod schodami stało z pięćset roześmianych nastolatków. Po chwili rozległ się pisk - fani nas zauważyli. 
-A, jebać to - rzucił Ross i nie myśląc, otworzył drzwi. Fani zaraz wbiegli po schodach i zaczęli nas obmacywać, połowa wpadła do klubu, nie wierząc własnym oczom. Miałem ochotę udusić Rossa, przysięgam. 
Fani podbiegli do schodów, na których siedziała zapłakana Rydel. Widząc ich, szybko otarła łzy i spróbowała się uśmiechnąć.
-Co jest, Rydel?
-Co się stało?
-Rydel, czemu płaczesz?
-Delly, co ci jest?
Fani wypytywali ją, a ona rzuciła tylko, że wpadło jej coś do oka i wybiegła do garderoby. Po chwili pojawili się ochroniarze i wyprosili tłum, i od razu każdemu lepiej się oddychało. 

Po paru godzinach fani przyszli na meet&greet. Wszyscy uśmiechaliśmy się i robiliśmy głupie miny... Szczęście, że jesteśmy dobrymi aktorami. 
Wreszcie przyszedł czas by wyjść na scenę. Każdy się denerwował, ale postanowiliśmy, że ten koncert będzie wyjątkowy - dla Janka. O dziwo, nie wyszło nam tak źle. Odegraliśmy naszą standardową listę kawałków i mieliśmy już schodzić ze sceny, kiedy coś mnie zatrzymało. Podszedłem do mikrofonu i przemówiłem.
-Zostańcie jeszcze chwilkę, proszę - odezwałem się zdenerwowanym głosem, a zespół wytrzeszczył oczy. - Otóż... Postanowiliśmy, że ten koncert będzie na cześć Janka, członka polskiej R5family... On niedawno... Zmarł, zmarł wczoraj, niestety byłem świadkiem jego śmierci - zorientowałem się, że łzy lecą mi po policzkach, więc szybko je wytarłem. - Chodzi o to, że... To tak, jakbym stracił brata, w końcu R5family to jedna wielka rodzina. Dlatego postanowiłem, że zagramy jeszcze jedną piosenkę, specjalnie dla niego - odszedłem od mikrofonu. 
-O co chodzi? Co mamy zagrać? - powiedział bezgłośnie zaskoczony Ell. Szepnąłem mu coś do ucha, a on przekazał reszcie. Wszyscy od razu się uśmiechnęli.
-Dobry wybór - przyznał Ross.
Gitary zabrzmiały, perkusja delikatnie zadrgała, keyboard lekko zaczął grać, a ja i Ross zaczęliśmy śpiewać. On wykonał pierwszą zwrotkę, ja drugą, a refren razem. And I will walk this road ahead, one hundred miles on my hands - słowa piosenki odbijały mi się echem w głowie. Nawet nie mrugnąłem, a kawałek się skończył. Pociągnąłem nosem i poczułem, że znów moje policzki pokrywają łzy. Spojrzałem na publiczność. Wszyscy płakali. Dziewczyny zasłaniały twarze rękami, byśmy nie zobaczyli ich rozmazanego tuszu, a chłopcy stali jak wryci, marszczyli brwi i pociągali nosem. Tak, to był najlepszy koncert w dziejach całego R5. Szkoda tylko, że 'najlepszy' był ex aequo z 'najsmutniejszy'.
-Dziękujemy, to było Show You autorstwa Shawna Mendesa - rzucił Ross i zeszliśmy ze sceny. 
Po parunastu minutach wyszliśmy, by podpisać autografy. Każdy nas próbował pocieszyć, większość nadal płakała, a ochrona nie miała nawet serca reagować, gdy fani chcieli nas przytulić. 

*** Ross ***
-Zapamiętasz mnie? - spytałem Natalii ze łzami w oczach, gdy żegnaliśmy się na lotnisku.
-Oczywiście, że tak - szepnęła, cicho łkając.
-Nie musisz - spuściłem głowę.
-Co?
-Nie musisz! - krzyknąłem, wziąłem ją na ręce i wniosłem do samolotu.
-Przestań, musisz lecieć, nie wygłupiaj się - blondynka zmarszczyła brwi, kierując się w kierunku drzwi.
-Nadal nie kumasz? - pociągnąłem ją za rękę. - Lecisz z nami!
-Co? Jak to z wami? - wytrzeszczyła oczy. - Nie mam biletu, nie jestem spakowana, moja rodzi... Ech... Bo kto miałby być o tym powiadomiony... - zachmurzyła się.
-Nie, nie w tym momencie, nie myśl o tym - złapałem ją za ramiona. - Twoja ciocia wie, że lecisz, bilet kupiłem ja, no i... Mam znajomego ślusarza, który wszedł do twojego domu, zabrał rzeczy, które mogą być ci potrzebne i spakował - powiedziałem, lekko zażenowany. - A resztę zakupiłem ja. Wiesz, dodatkowe ubrania i takie tam - uśmiechnąłem się. 
-Ty... Jesteś cudowny! - krzyknęła i rzuciła mi się na szyję.

Przez następne kilka godzin w samolocie Natalia dziękowała mi za wszystko i mówiła, jaki to wspaniały nie jestem, a ja miałem ochotę zakleić jej te usteczka. Przecież to nic takiego!
-Obejrzyj rzeczy, które ci kupiłem - zaproponowałem. - Specjalnie walizkę z nimi zabrałem do samolotu - szepnąłem, podając jej przedmiot.
Dziewczyna otworzyła i wybałuszyła oczy.

*** Natalia ***
W walizce roiło się od pięknych ubrań! Sukienki, spódniczki, kolorowe bluzki, niektóre nawet od projektantów...
-Chanel?! - krzyknęłam tak, że parę osób zwróciło oczy w moją stronę. - Zwariowałeś? - dodałam ciszej.
-Chcę, żeby moja dziewczyna miała fajne ciuchy - uśmiechnął się. - A tak się składa, że mam dobry gust. Sama widzisz - wskazał na walizkę.

Przeglądanie ubrań zajęło mi co najmniej pół godziny. Było ich mnóstwo. 
-Skończyłam - odetchnęłam, składając pudrowo białą sukienkę.
-Ee, jeszcze nie - zarumienił się. - Spójrz do bocznej kieszonki.
Nie, to nie była kieszonka. to była druga, ogromna przegródka. Otworzyłam i moim oczom ukazała się... Koronkowa bielizna?
-Niedługo może ci się przydać - Ross spuścił głowę a ja widziałam, że się uśmiecha. Wzięłam do ręki parę majtek, i...
-Stringi? Serio? - spojrzałam na niego z wyrzutem, a on zanosił się ze śmiechu.
-Trochę się pomęczysz, żeby mnie uszczęśliwić - powiedział blondyn, po czym pocałował mnie w policzek.

___________________
hej hej hej!
wieeem, długo nic nie dodawałam, tak tak tak...
ale szykuję coś nowego (jakoś na wakacje, może trochę później) i to pochłania masę mojego czasu. do tego szkoła, wiadomo..
nie wiem, czy nie będę powoli kończyć tego opowiadania, nie mam pomysłu, co by dalej dodać, co zrobić, by was zaciekawić, jak to dalej pociągnąć, itp, itp...
myślałam, żeby zakończyć w 30 rozdziale, chociaż nie wiem... myślałam też o 50, ale czy uda mi się aż tyle napisać? 
wybór należy do was. może mnie jakoś natchniecie? :D

8 komentarzy:

  1. Stara nareszcie już myślałam że nigdy nic nie napiszesz:D
    Rozdział genialny!
    Czekam na next!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział :')
    Popłakałam się w tej części z koncertem <3
    Wzruszające :')
    Czekam na nexta!! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdział :')
    Popłakałam się w tej części z koncertem <3
    Wzruszające :')
    Czekam na nexta!! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziewczyno, dlaczego tak krotko?! Zatluke cie!!
    dobrze, ze tyle chociaz dodalas... Hmmm... Natalia i Ross? koronkowa bielizna?
    "-Trochę się pomęczysz, żeby mnie uszczęśliwić" OMG. Czy ja myśle o tym samym o czym ty myslisz?
    Czy mi sie wydaje, albo na wiekszosci blogow Ross jest taki... "zboczony"? Bo u mnie na pewno xd haHa
    Apropo... Wpadnij. Dodalam nowy R5-my-love-story.blogspot.com
    To chyba tyle ode mnie. Przepraszam za bledy ale pisalam na telefonie :)
    ~Julia

    OdpowiedzUsuń
  5. Nareszcie jest kolejny rozdział! Na szczęście jest niesamowity więc warto było czekać! Ross zabrał Natalię ze sobą. JEEEEEJ!!! To takie urocze! :D Czekam na next'a.

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak dawno nic tu nie było, że aż się stęskniłam.
    To niewyspanie jest jak najbardziej zrozumiałe. Ale czy nie lepiej przesunąć koncert? Nie mówię o całkowitym odwołaniu, ale o przesunięciu w czasie. O, ale koncert zadedykowany Jankowi, bardzo ładnie!
    God, za te emocje w tym tekście mam ochotę Cię udusić. Za oknem słońcem, a mnie się smutno robi.
    O rany. To prawie jak porwanie! Ale nie, śmieję się tylko :D To urocze, co zrobił Ross. Ale co ze szkołą Natalii? Nie pamiętam już, w jakim okresie roku dzieje się akcja, możesz mi przypomnieć?
    "Koronkowa bielizna" - a czy czasem Nati wciąż nie ma 13 lat? Obcowanie z nią to przestępstwo. Ross chyba nie wie, na co się pisze.
    Znajdź złoty środek i napisz 40 rozdziałów :P Możesz zakończyć zakończeniem otwartym (ale pojechałam ze słownictwem, aż sama mam ochotę się uderzyć), a później przejść do drugiego projektu.

    Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Czekałam ale warto było :* Rozdział jak każdy inny czyli świetny. Czekam na next i żeby ten blog trwał jak najdłużej :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Super!
    Kocham
    Czekam
    Daj szybko

    ~Wika

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje mnie do dalszej pracy ;)