UWAGA! Jeśli masz słabe nerwy, NIE CZYTAJ ROZDZIAŁU!
*** LA, Izabela ***
*** LA, Izabela ***
Wczoraj (poniedziałek) ja i Kornelia byłyśmy w szkole. Nic nowego. Jakie szczęście, że jeszcze tylko rok i nie będę musiała tu uczęszczać.
A jak samopoczucie? Takie samo. Na szczęście mnie i Kornelię wspierają babcia i Magda. Próbowałam zabrać skądś żyletkę, ale w końcu zrezygnowałam. Przecież to nie rozwiąże moich problemów... jeszcze je pogorszy. Tak cholernie mi go brakuje. Mimo, że codziennie do siebie dzwonimy, to nie to samo. Chcę go mieć przy sobie...
Siedziałam na kanapie w salonie, przeglądając zdjęcia, na których byłam ja i Ross, podczas gdy Kornelia brała prysznic. Trochę płakałam, ale wiedziałam, że to nic nie da, moje łzy nie uratują sytuacji, w której jestem. Babcię i Magdę znowu gdzieś wywiało, ale to w sumie dobrze.
Nagle zadzwonił telefon. Nie mój, Kornelii. Sprawdziłam, kto dzwoni... Mark. Czego on może od niej chcieć? Zaniepokoiłam się. Może po prostu nie mogła dodzwonić się do Rikera, Mark też nie odebrał i teraz oddzwania? Nie, wtedy zadzwoniłaby do któregoś z jego braci, albo Rydel, czy Ratliffa. Coś tu śmierdzi. Postanowiłam porozmawiać z Kornelią, kiedy tylko wyjdzie z łazienki.
Po dwudziestu minutach moja kochana przyjaciółka raczyła wyleźć spod prysznica.
-Mark dzwonił - obwieściłam jej.
-Po co? - zdziwiła się. Jakby nie wiedziała o co chodzi.
-Nie wiem. Dzwonił do ciebie - powiedziałam poważnym tonem - Masz mi coś do powiedzenia?
-Nie mogę. Obiecałam - odparła, lekko przestraszona.
-Podobno jesteś moją przyjaciółką, a masz przede mną tajemnice! - krzyknęłam na nią, byłam zła, bardzo zła.
-Dowiesz się dzisiaj. I tak nie powinnam ci była teraz nawet o tym napomknąć. To nie jest nic złego, uspokój się, nie masz się o co martwić, a powinnaś się cieszyć! - była odrobinę poirytowana.
-Powinnam się cieszyć? Mój chłopak wyjechał w trasę i nie zobaczę go przez rok, a ty mi się każesz cieszyć?! - no to się wkurzyłam.
-Mój też! Ale dzisiaj wszystko się zmieni, więc powinnaś być szczęśliwa! Próbuję nam pomóc a ty nawet tego nie docenisz! - bliska płaczu Kornelia wybiegła z salonu. Ona ma tak, że kiedy ktoś ją urazi, kiedy się zawstydzi, zdenerwuje, to zawsze płacze. Nie rozumiem trochę tego, ale taka już jest. Nawet ona nie potrafi nad tym zapanować. Nieważne. Zaciekawiło mnie, co takiego Kornelia miała na myśli mówiąc, że dzisiaj wszystko się zmieni, że powinnam być szczęśliwa.
Weszłam do jej pokoju. Siedziała pod ścianą i płakała. Zrobiło mi jej się szkoda. Chyba trochę przesadziłam.
-Nelly... Nie płacz. Przesadziłam, ale zrozum mnie, nie lubię kiedy masz przede mną tajemnice... Powiesz mi, o co chodzi? - spytałam. Kornelia spojrzała na zegarek i zerwała się na równe nogi.
-Już czas. Pakuj wszystkie potrzebne rzeczy, które pozwolą ci przetrwać pięć dni. I żadnych pytań. Twoja babcia o wszystkim wie. Musimy zdążyć do piętnastej trzydzieści. Masz pół godziny. Pędem, ALE JUŻ! - nie poznałam jej. Ale postanowiłam jej posłuchać. Wbiegłam do mojego pokoju, wyciągnęłam spod łóżka wielką walizkę i zaczęłam wrzucać do niej ubrania. Potem biegałam po domu i zabierałam wszystkie potrzebne mi rzeczy. Po piętnastu minutach byłam gotowa.
-Spakowana? - spytała Kornelia, taszcząc swoją wielką, czerwoną walizkę.
-Spakowana - odpowiedziałam, ciągnąc mój pakunek - To gdzie teraz?
-Jak to gdzie? - spytała zdziwiona - Na lotnisko. Bierzemy taksówkę.
-Czyli gdzi...
-ŻADNYCH PYTAŃ! Ruchy, ruchy!
Po dziesięciu minutach byłyśmy na lotnisku.
-No choooodź, szybciej! - Kornelia wręcz ciągnęła mnie za sobą.
Wreszcie wsiadłyśmy do samolotu i zajęłyśmy dwa wolne fotele.
-Nelly, gdzie my tak właściwie lecimy? - spytałam. Domyślałam się odpowiedzi, ale wolałam się upewnić.
-Powiem ci, kiedy będziemy już lecieć, bo możesz uciec - powiedziała z diabelskim uśmieszkiem.
-Okeej... - odparłam.
I stało się. Samolot wystartował.
-Więc? Gdzie jedziemy? - spytałam ponownie.
-Na koncert R5, stara!
*** Warszawa, Ross ***
Koncert został przełożony na 20 marca, czyli zostaniemy w Polsce na dłużej, bo... nieważne. Niedawno mieliśmy próbę... Porażka. Totalna porażka. Ja i Riker ciągle myliliśmy akordy, spanikowana Rydel zaczęła fałszować, Rocky'iego gdzieś wcięło, a Ellington połamał chyba pięć par pałeczek do perkusji. Jak ten koncert się uda, to będzie cud. Polska jest naprawdę piękna, i polscy fani cudowni, więc nie chcę ich zawieść, ale po prostu nie mogę się skupić, gdy nie ma przy mnie Izy. Może Natalia miała rację. Może powinienem zabrać ją ze sobą.
Nie wiem dlaczego, ale miałem dziwne przeczucie, że coś się stanie. Nie wiedziałem do końca, czy coś dobrego.
W tym przekonaniu utwierdził mnie mój tata.
-Synku, będzie dobrze, i to za niedługo - powiedział z uśmiechem, siadając obok mnie.
-Co masz na myśli? - zdziwiłem się.
On tylko wstał, zaczął nucić jakąś melodię i wyszedł. Jak tu powiedzieć, że mam normalną rodzinę! Nie mam pojęcia, co się dzieje. Tata nigdy się tak dziwnie nie zachowywał. Mimo, że on dawał po sobie poznać, że wie o czymś dobrym, co ma się wydarzyć, ja coraz bardziej czułem, że stanie się coś złego. To było okropne uczucie. Postanowiłem zdrzemnąć się, aby odgonić od siebie złe myśli.
*** Izabela ***
Miałam już dosyć tego lotu. Leciałyśmy dopiero dwie godziny, czyli zostało nam... osiemnaście. Jak ja tyle wytrzymam? Tęsknię za ziemią.
Siedziałam i patrzyłam się za okno, słuchając muzyki. Jakoś tak wyszło, że zasnęłam. Ze snu wybudził mnie huk. Wzdrygnęłam się i wystraszona otworzyłam oczy. Chyba wszyscy byli dosyć spokojni. Tylko jakieś dziecko z tyłu zaczęło płakać. To tylko przypadek, żadnego huku nie było, myśl pozytywnie. Spojrzałam na zegarek. Dwudziesta trzydzieści. Spałam trzy godziny. Czyli zostało piętnaście. Może nie będzie tak źle. Ale myśl o tym huku nie dawała mi spokoju.
Kornelia spała na siedzeniu obok mnie. Potrząsnęłam nią delikatnie.
-Czego... - spytała zaspana.
-Nelly, bo... boję się - powiedziałam wystraszona.
-Coo? Czego? - zdziwiła się.
-Słyszałam huk - bałam się nie na żarty.
-Kobieto, spokojnie, przecież mogło ci się to śnić. Wyluzuj, samolot to podobno najbezpieczniejszy środek lokomocji - uspokajała mnie. Może ma rację?
Nagle ktoś nas zawołał.
-Iza? Kornelia? - usłyszałam znajomy głos. Czyżby... Niee, przecież bym o tym wiedziała.
Po chwili obok nas stanęła chudziutka, śliczna brunetka. Poznałam ją od razu. Tylko co Selena tu robi?
-Sel? - spytałyśmy chórem.
-Ciii... Jak fani usłyszą, to nie dadzą mi spokoju - zaśmiała się - Tak w ogóle to cześć!
-Cześć! - odpowiedziałyśmy (znów) chórem.
-Mogę się dosiąść? - wskazała na puste miejsce obok nas.
-Jeszcze się pytasz? Siadaj! - odpowiedziałam z uśmiechem.
-Tak właściwie to spadłyście mi z nieba. Trochę bałam się sama tu lecieć - odpowiedziała, jakby trochę wystraszona. Zdawało mi się, że wiem o co chodzi.
-Właśnie, co tutaj robisz? - spytała Kornelia.
-Mam zagrać koncert razem z R5. Wcześniejszy samolot mi zwiał, i to kilka razy pod rząd, dlatego chłopaki musieli przełożyć show. Nikt o tym nie wie, ma to być niespodzianka. A co wy tu robicie?
-Jedziemy na R5, oczywiście! - zaśmiała się moja przyjaciółka - Nie mogłyśmy bez nich wytrzymać, po prostu musimy tam być.
-Rozumiem - uśmiechnęła się Selena - Mam pytanie...
-Wal śmiało - powiedziała Kornelia.
-Czy wy też słyszałyście ten huk? - O KURWA. Zrobiło mi się słabo. Czyli... nie przesłyszało mi się. Ona też to słyszała. Jezu.
-J-ja słyszałam... - powiedziałam, trzęsąc się ze strachu.
-To przeze mnie - wydukała Selena.
-Co? Jak to? - nie rozumiała Kornelia.
-Mój psychofan, który kiedyś chciał mnie zabić... Właściwie nie pamiętam, jak się nazywał... Jest na wolności. Niedawno wypuścili go z więzienia. I zaraz po tym zaczęłam dostawać listy z pogróżkami. To on. Ma bombę i zapewne wysadzi ten samolot. On tu jest - brunetka była bliska płaczu. Umrzemy. Ja to wiem. Coś zaraz się stanie i umrzemy. Nie byłam w stanie nic powiedzieć, czułam gulę w gardle. Moje oczy zaszkliły się. Po chwili popłynęły z nich łzy. Kornelia była zszokowana tym wszystkim. Nie byłyśmy w stanie nic powiedzieć. Po prostu przytuliłyśmy się.
Nagle wpadł mi do głowy pomysł.
-Nie mówiłaś o tym pilotowi? - spytałam, pociągając nosem.
-Myślisz że nie próbowałam? Za każdym razem zabierała mnie ochrona - odparła brunetka, ocierając łzy. No to jest źle. Może jednak nic się nie zdarzy? Może naprawdę mi się wydawało?
Nagle samolot zachwiał się. Ludzie zaczęli się niepokoić. Kilka osób zaczęło panikować.
-Jak coś, pod siedzeniem są spadochrony - powiedziała Selena i wyciągnęła jeden spod swojego siedzenia. Kornelia i ja zrobiłyśmy to samo.
Samolot zaczął się mocniej chwiać, a ludzie panikowali. W tle było słychać ciche pikanie. To bomba. Mamy mało czasu.
Każdy pchał się na każdego, a większość nie wiedziała, co robić. Dopiero, gdy Selena wykrzyczała na cały samolot, że mają wyciągnąć spod siedzeń spadochrony, posłusznie to zrobili. Jednak i tak panował chaos. Samolot chwiał się już nie na żarty, a bomba zaczęła pikać coraz szybciej. Zrobiło mi się słabo. Jak przez mgłę słyszałam, jak Kornelia głośno krzyczy 'SKACZEMY!'. Selena wyskoczyła pierwsza, a ja miałam to zrobić wraz z Kornelią, trzymając się za ręce. Jednak ja czułam, że zaraz zemdleję. Trzymałam lekko przyjaciółkę za rękę. Usłyszałam, jak krzyczy 'TERAZ!'. W ostatniej chwili moja dłoń wyślizgnęła się z jej. Wyskoczyła. Ja zostałam. Było słychać tylko przeraźliwy, stłumiony wrzask mojej przyjaciółki 'IZABELA!'. Nagle usłyszałam wybuch. To koniec.
Zobaczyłam ciemny tunel. Bez światła na końcu. Mimo, że było ciemno, widziałam wszystko. Coś zaczęło ciągnąć mnie do tyłu, jakaś tajemnicza siła. Walczyłam, nie wiadomo dlaczego, wiedziałam, że muszę iść do przodu. Było coraz trudniej, to coś ciągnęło mnie coraz mocniej, a ja miałam coraz mniej siły. Jednak nie poddałam się. Parłam do przodu ile mogłam. Nagle zauważyłam mały przebłysk światła na końcu tunelu. Nie mogłam się poddać. Biegłam. Byle do światła, byle do światła... Upadłam. Coś znowu zaczęło mnie ciągnąć.
-Wygram z tobą! - krzyknęłam, nie wiadomo po co. To coś zaciągnęło mnie już daleko w głąb tunelu. Opadłam z sił. NIE! Mam walczyć! Nabrałam energii i biegłam, jak najszybciej mogłam. To coś nie zdążyło mnie zatrzymać. Dobiegłam. Światło. Wszędzie światło...
Otworzyłam oczy. Nade mną czarne niebo. Usiadłam, i w jednym momencie poczułam okropny ból. W całym ciele. Rozejrzałam się. Było ciemno. Wokoło mnie pełno ludzi. Większość martwa. Niektórzy tylko jęczeli z okropnego bólu. To byś straszny widok. Wszędzie martwe ciała, szczątki ludzi i samolotu. A ja nadal czułam straszny ból, jednak trzymałam się tego, co postanowiłam w tunelu - nie poddam się. Otarłam twarz - byłam cała we krwi. Co mam kurwa zrobić? W lewej kieszeni poczułam telefon. Moja ostatnia deska ratunku. Wyciągnęłam go i odblokowałam. Działa. Ostatkami sił wykręciłam numer 999 (od aut. byli wtedy już na terenie Polski) i wcisnęłam zieloną słuchawkę. Gdy odebrano, powiedziałam tylko rozpaczliwie zachrypniętym głosem 'Samolot Fokker 70, pomocy' po czym padłam bez sił na ziemię.
____________________________________
Okej, szczerze? Nie wiem czy to dobrze opisałam. Jednak - przyznam szczerze - sama się bałam, pisząc ten rozdział. Mam nadzieję, że opisałam sytuację w miarę dobrze. Po raz pierwszy pisałam coś tak... tragicznego. Dajcie znać, czy wam się podoba, chyba tylko tyle, i oczywiście wyraźcie swoją opinię :) Pisanie tego rozdziału mnie wymęczyło, szczerze mówiąc, ale to pewnie dlatego, że jest druga w nocy. Ale wstawię go w dzień. Okej, spadam spać, a wy powiedzcie miii:
Spodobał się rozdział?
Czy dobrze opisałam tę tragedię?
Spodziewaliście się takiego zwrotu akcji?
Jak myślicie, co zrobi Ross, gdy dowie się o wypadku?
Sądzicie, że co uczyniły Selena i Kornelia, po wylądowaniu na ziemii?
Dużo pytań, ale chciałabym znać na nie odpowiedź :) Ja spadam, papap <3
...
OdpowiedzUsuńNie wiem, co napisać.
Jestem w szoku. Bomba w samolocie?! Skąd ten pomysł?
Technicznie pewnie są jakieś błędy, nie ma nic o otwarciu włazu, stewardów brak.
Ale się nie czepiam, bo opis... powalający.
Odpowiedzi na Twoje pytania:
Tak, rozdział się podoba :)
Hmm, najważniejsze przekazane ;)
Nie spodziewałam się, ale to pozytywny szok ;)
Co zrobi Ross? Rzuci wszystko i poleci do Izy, do szpitala.
Nie ma opcji, by Kornelia i Sel nie przeżyły, one muszą istnieć w tym opowiadaniu! Izabela potrzebuje przyjaciółek, by nie zwariować z dala od chłopaka.
Czekam na nn ^^
Bardzo dziękuję <3
UsuńSuper rozdział czekam na nexta
OdpowiedzUsuńDziękuję ^^
UsuńO matko!!! Ja nie mogę! Jeszcze się trzese z emocji! Piękny rozdział i czekam na next <3
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo <3
UsuńO matko ja chcę już next
OdpowiedzUsuńLovciam Pink CupCake ♥
Haha, za 3 dni ;)
UsuńRozdział zarąbisty, a co do pytań to nie mam pojęcia xd Pewnie jesteś nieobliczalna:D
OdpowiedzUsuńDziękuję <3 Tak, haha XD
UsuńSuper rozdział... Sorki, że nie skomentowałam ostatniego, ale miałam niezłe urwanie głowy.. Nie ważne... Rozdział super i sądzę że fajnie to napisałaś, nie sądziłam że wymyślisz coś takiego ;) a Ross.. ojejku współczuję mu... biedaczek się załamie :( Sądzę że Kornelia i Sel to przeżyły i teraz może poszukają Izy czy coś...
OdpowiedzUsuńCzekam na next =]
Dziękuję <3
UsuńO Jezu! Izy! Ona masz przeżyć! Jasne?!
OdpowiedzUsuńP.S. trochę się tego spodziewałam z tym koncertem <3
Sel! <3
Spokojnie haha, Martyna XD
UsuńIzyyyyy! Ona ma przeżyć! Jasne?! :o
OdpowiedzUsuńI trochę spodziewałam się z tym koncertem :D
Sel! <3
http://ross-and-laura-lovestory.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńKochana zapraszam do mojego drugiego bloga gdzie prowadzę z Majką => http://raura-true-one-of-love.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńTo się porobiło tak się trochę wzruszyłam czytając przyznaję się jest bardzo ciekawy i brak mi słów nie wiem co mam powiedzieć bo nie da się określić jest taki !!!!!! Uhgg no nie ma słów. rozdział cudowny litani nie napiszę bo nie umiem hahaha czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńHaha dziękuję <3
UsuńNiech wszystkie dziewczyny przeżyją *o*
OdpowiedzUsuńBardzo trag... Dramatyczny ten rozdział.
Jeszcze się okaże :D
UsuńDAJ NEXTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTTT
OdpowiedzUsuń