*** Los Angeles, Izabela ***
Po powrocie do domu od razu upadłam na kanapę i zalałam się łzami. Rossa już tu nie ma. Leci do Polski. Na rok. Jak ja bez niego wytrzymam?! Nie mam słów żeby opisać to wszystko, co działo się w moim sercu. Różne myśli chodziły mi po głowie. Używki? Tak, a potem wyląduję pod mostem. Picie? Eh, nie lubię alkoholu. Czyli co mi zostaje? Leżeć na kanapie i wypłakiwać sobie oczy? Zaraz, coś mi się przypomniało.
Wstałam z kanapy i ruszyłam do łazienki. To co zobaczyłam, było okropne. Potargane włosy, zapuchnięte oczy, rozmazany makijaż... Tak, wyglądałam jak panda. Szybko zmyłam makijaż i zrobiłam nowego koka. Ręce bardzo mi się trzęsły, ale wiedziałam, że zaraz dostanę to, czego chciałam mniej więcej od kilku godzin.
Chwyciłam kluczyki do domu Lynchów. Nic mnie nie powstrzyma.
-Idę do sklepu - rzuciłam krótko do Kornelii.
-Ach tak, bez pieniędzy i z kluczykami do domu państwa L? - spytała, pociągając nosem.
-Gówno cię to obchodzi - powiedziałam i wyszłam.
Może nie powinnam tak się do niej zwracać. Pewnie jest jej przykro. Ale musi mnie zrozumieć, przecież przechodzę teraz trudny okres w moim życiu... Co ja pieprzę, ona jest w takiej samej sytuacji jak ja. Ale stało się, powiedziałam co powiedziałam.
W końcu doszłam przed ten dom. Ten, w którym tyle rzeczy się wydarzyło. Znów łzy napłynęły mi do oczu. Ale nie zważałam na to. Przekręciłam klucz i weszłam do domu. Gdzie nie spojrzałam, przypominał mi się Ross. Starałam się patrzeć tylko na moje nogi, ale nawet podłoga mi się z nim kojarzyła. To chore, ale prawdziwe.
Weszłam do jego pokoju. Na ścianie naprzeciwko mnie widniało nasze wspólne zdjęcie. Starałam się na nie nie patrzeć. Skupiłam uwagę na komodzie. Tak, tam jest to, czego szukam. Dokładnie w drugiej szufladce, po lewej stronie. Jednak zamiast żyletki znalazłam kartkę.
Hej Iza. Wiem, czego tutaj szukałaś. Nie ma tu tego. Nie pozwoliłbym, byś zrobiła sobie krzywdę. Rozumiem, że jest Ci ciężko, ale nie możesz. Kocham i tęsknię,
Ross.
Nosz kurwa mać. On wszystko o mnie wiedział. Kocham go. Ale niech on mnie zrozumie, nie wiem co robić kiedy nie ma go przy mnie. Najlepsze jest to, że w moich okolicach nie ma żadnego sklepu, w którym sprzedawaliby żyletki. I on wiedział, że przyjdę tu po nią. Miałam ochotę mu przypieprzyć. Nie wytrzymam dłużej.
Wróciłam do domu zdołowana. Babcia pojechała do muzeum. Znowu. Co ją tak w tym fascynuje? No nieważne. A Magda pewnie nocuje u koleżanki.
W poniedziałek muszę pójść do szkoły i próbować normalnie żyć. I tak narobiłam sobie 'trochę' zaległości.
W tym samym czasie
*** Warszawa, Ross ***
Jesteśmy już w Warszawie. Polska to piękny kraj. Ale nadal nie mogę zapomnieć o Izabeli. Mam wytrzymać bez niej rok? Nie, nie dam rady.
Chodziłem z Rikerem po Starówce. Rozmawialiśmy o tym, jak możemy to przetrwać. Jak na razie nic nie przychodziło nam do głowy.
Nagle usłyszałem za nami pisk. Tak, fanki. Mimo, że kocham R5family, a zwłaszcza Polish R5family, nie miałem ochoty na spotkania z fanami. Ale cóż, pora się ogarnąć. Przyodziałem fałszywy uśmiech i odwróciłem się do nich. Zaczęły nas przytulać, robić sobie z nami zdjęcia, a my staliśmy jak kołki i niekiedy wyciągaliśmy rękę by dać autograf. Gdy wreszcie fanki poszły, podeszła do nas pewna dziewczyna. Miała włosy koloru blond i niebieskie oczy. Stanęła przed nami niepewnie i spytała, czy może zrobić sobie ze nami zdjęcie.
-Jasne - 'uśmiechnąłem' się. Dziewczyna wyciągnęła iPhone'a i zrobiła nam zdjęcie przednią kamerką.
-Jak masz na imię? - spytałem.
-Natalia - widać było, że się wstydzi. Miała słodki akcent, typowa Polka. Według mnie polskie dziewczyny są najlepsze. Wiadomo dlaczego. No bo... Iza.
-Ross, mogę z tobą chwilkę pogadać? - znowu ten akcent. Słodkie. Zgodziłem się. Zaprowadziła mnie do jakiegoś parku i dopiero tam przeszła do rzeczy.
-Ross, widzę że coś nie tak - zaczęła.
-Znamy się kilka minut, skąd możesz to wiedzieć? - nie powiem, zdziwiła mnie.
-Prawdziwa fanka zawsze wie, kiedy jej idol jest smutny - jej akcent mnie rozbrajał. Do tego pomyliła kilka słów, ale mimo tego ją rozumiałem - Mów o co chodzi.
-Nie wiem czy powinienem mówić fance o prywatnych sprawach... - zawahałem się.
-Fan też człowiek - uśmiechnęła się - Przecież nikomu nie powiem.
-No dobrze...
Opowiedziałem jej totalnie wszystko, od początku do końca. Nie wiem, jak to się stało. Miała coś w sobie, co pozwoliło mi jej zaufać.
-O mój Boże. Ross, ja wiem, że cię tym nie pocieszę. Ale musisz wiedzieć, że utrzymanie związku, kiedy jest się sławną osobą, nie należy do najłatwiejszych. Nie mogłeś zabrać jej ze sobą w trasę? - zdziwiła się.
-Nie mogłem. W trasie muszę skupić się na muzyce, nie na miłości. Poza tym, ona sama by się nie zgodziła - mówiłem zrezygnowany.
-Skąd wiesz? Spytałeś jej?
-Nie. Ale po prostu nie mogę tak, to byłoby jeszcze trudniejsze, rozumiesz chyba - łzy napływały mi do oczu.
-Rozumiem. Ross, nie płacz. Nie wolno - przytuliła mnie - Na ile przyjechaliście do Polski?
-Na trzy dni - pociągnąłem nosem.
-Ojej... To mało. Bardzo. Będzie mi cię brakować, blondasku - uśmiechnęła się - Ale przynajmniej spełniło się moje największe marzenie. Spotkałam R5. Znaczy, na razie tylko ciebie i Rikera, ale i tak mogę już umrzeć.
-To kochane - uśmiechnąłem się, ale tym razem naprawdę. To niewiarygodne, jak ona potrafiła poprawić mi humor.
-Mam pytanie - zrobiła tajemniczą minę.
-Słucham? - spojrzałem jej w oczy.
-Na ile lat wyglądam? - zacząłem się głośno śmiać. Tak, Polki są nieprzewidywalne. Wyjadą ci z takim pytaniem w najmniej oczekiwanym momencie.
-Coś nie tak? - spytała całkiem poważnie. Widać, w Polsce mają inne poczucie humoru niż w USA.
-Nie, wszystko dobrze - ogarnąłem się - Wyglądasz na... czy ja wiem... siedemnaście?
-Mam trzynaście - teraz to ona wybuchnęła śmiechem. To mnie bardzo zaskoczyło. Ona za cholerę nie wygląda na trzynaście lat! Co najmniej siedemnaście!
-Jak to? - spytałem zaskoczony.
-Normalnie! - wystawiła język - Urodziłam się w 2000 roku, ale nie miałam jeszcze urodzin, więc trzynaście.
-Nigdy bym nie pomyślał - zrobiłem minę w stylu 'czego to ludzie nie wymyślą', a ona zaczęła się śmiać.
-W jakim hotelu się zatrzymaliście? - spytała w końcu.
-W hotelu Sob... Soib... Sobei... - nie potrafiłem tego wymówić. Trudne nazwy w tej Polsce mają!
-W hotelu 'Sobieski', tak? - zapytała rozbawiona.
-Tak, dokładnie tak - przytaknąłem.
-Mamy też wódkę o takiej nazwie - dodała, a uśmiech nie schodził jej z twarzy.
-Poproszę Rikera, żeby kupił - zażartowałem. Ona chyba źle zrozumiała, bo zrobiła wystraszoną minę -No nieważne. Muszę się zbierać, już trochę późno.
-W sumie ja też, do zobaczenia na koncercie, Ross - dała mi buzi w policzek i odeszła. Poczułem się trochę niezręcznie, bo fanki od tak nie całują swoich idoli, nawet w policzek. To znaczy, kiedyś to robiły, aż do czasu, kiedy nasz menadżer nie zrobił z tym porządku. Więc nie jestem przyzwyczajony.
Wszedłem do hotelu zdołowany. No bo, owszem, pogadałem z fanką, która okazała się super, ale co z tego? Wciąż kocham Izę. Z dnia na dzień mocniej. I nie potrafię przestać.
____________________________________
Dobra, ten rozdział piszę wcześniej, aktualnie jest 20 kwietnia, nudzi mi się po prostu :D
Będzie dodany chyba 22 kwietnia, chociaż nie wiem.
Zaraz piszę następny, bo nuda mnie wykańcza.
I DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKIE WYŚWIETLENIA I STALE ZWIĘKSZAJĄCĄ SIĘ LICZBĘ OBSERWATORÓW, JESTEŚCIE GENIALNI! <3
Pytanka:
1. Sądzicie, że co zrobi teraz Iza?
2. Jak spodobała wam się Natalia?
Na razie nie zamieszczę jej w Bohaterach, bo nie będzie jej tu dużo, może potem jeszcze gdzieś ją wcisnę ^^
Ale to jest genialne :*:* czekam na next :*:*:*:*:*
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
UsuńHmm, trzymam kciuki za Izę, mam nadzieję, że nie wpadnie na jakiś chory pomysł, by wytrzymać tę rozłąkę.
OdpowiedzUsuńNatalię odbieram jako osobę bezpośrednią, sympatyczną :)
Dobry rozdział :)
Wyobraziłam sobie Ross'a próbującego powiedzieć "Sobieski". Ciekawy widok :D
Czekam na nn ^^
Bardzo dziękuję <3
UsuńZabieram się do nadrabiania zaległości:) Uwielbiam czytać opowiadanie, więc to bd sama przyjemność XD
OdpowiedzUsuńHaha dziękuję ^^
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń