*** Natalia ***
Jest 20 czerwca. W Miami jestem już od około trzech miesięcy.
Zdążyłam się tutaj zadomowić. W związku z tym, że w Polsce mocno zaniedbałam szkołę, Ross załatwił mi tutaj nauczanie domowe. Wynajął paru nauczycieli, zakupił mi książki... Zadbał o wszystko. Tak wiele mu zawdzięczam...
Dzisiaj zaczynają mi się wakacje. Ross zadecydował, że tak będzie lepiej, gdyż przyzwyczaiłam się do takiego wolnego w Polsce. Normalnie miałabym dwa tygodnie niechodzenia do szkoły, jednak nauczyciele zgodzili się na taką ugodę.
-Kochanie, jutro jedziemy razem na biwak w pewne romantyczne miejsce - szepnął mi do ucha mój uroczy blondynek.
-A z jakiej to okazji? - uśmiechnęłam się.
-Jak to? Nie pamiętasz? - blondyn uniósł brwi. - Jutro są twoje urodziny...
O matko. No tak!
-Kompletnie zapomniałam - przyznałam z zażenowaniem. Zawsze niecierpliwie wyczekiwałam moich urodzin. Moja mama rano robiła pyszne czekoladowe babeczki, potem schodziła się rodzina z prezentami, a wieczorem zapraszałam przyjaciół na ognisko. A tata... Taty nigdy nie było. Zawsze wychodził gdzieś z kolegami, pił i wracał nad ranem. Nie robił awantur, kładł się do łóżka i leżał przez parę dni, wychodząc tylko do łazienki lub lodówki. Nic dziwnego, że nic dla mnie nie znaczył.
-Rocky, suń dupę - zażartowała Rydel, siadając obok brata.
-Sorry - odpowiedział krótko, po czym wstał i poszedł na górę. No tak, Rocky nadal nie pozbierał się po rozłące z Emilią. Bardzo mi go szkoda, widać jak mu zależy. Od trzech miesięcy nie uśmiechnął się ani razu, ciągle zamyka się w pokoju, przestał żartować i wygłupiać się z Ratliffem. Ell również spoważniał, jak wiadomo - z powodu Rocky'ego.
Jeśli chodzi o trasę, to R5 odwołało ją. Było nam bardzo smutno z tego powodu, ale nie mieli innego wyjścia - wszystko było przeciwko nim. Fani również byli zawiedzeni, ale pan Lynch upewnił się, że każdemu zwrócą pieniądze co do grosza. Przepraszam, co do centa. Jeszcze się nie przyzwyczaiłam.
Następnego dnia obudziłam się na sofie obok Rossa. No tak, oglądaliśmy filmy do późna. Spojrzałam przez okno - niebo było idealnie niebieskie, a słońce mocno świeciło. Musi być naprawdę ciepło.
-Wstawaj, śpiochu - pocałowałam Rossa, a on momentalnie się rozbudził.
-Która godzina?! Spóźnimy się na biwak! - zerwał się ze sofy.
-Spokojnie, jest dopiero... - spojrzałam na telefon - dziewiąta. Jest wcześnie, leż, kotku.
Ross zwinął się w kłębek i jęknął. Zaczął nawijać o tym, jak mnie kocha, podczas gdy ja robiłam śniadanie.
-Gotowe! - krzyknęłam z uciechą. Blondyn spadł z sofy, potem się podniósł i podszedł do stołu.
Przed nim widniał ogromny naleśnik z czerwonym wzorkiem w kształcie serca.
-No i co narobiłaś! - krzyknął z udawanym oburzeniem. - Teraz będzie mi szkoda to zjeść.
Około jedenastej wstała reszta rodzeństwa i Ratliff.
-Co dobrego do jedzenia? - spytał Riker, paradując w samych bokserkach.
-Wyjazd idioto, tylko ja mogę się tak pokazać w obecności mojej dziewczyny - pchnął go żartobliwie Ross, czerwieniąc się.
-Oj uważaj braciszku, bo jeszcze wybierze mnie! - zaśmiał się starszy. - Spójrz na te muskuły! Wiem że pragniesz mnie w snach! - wszyscy zaczęliśmy się śmiać. No, prawie.
-Zjem na mieście - rzucił Rocky i wyszedł.
-Pracuję nad nim - powiedział Ellington. - Wczoraj się przede mną otworzył, teraz może być już tylko lepiej, jeśli się postaramy - poklepał Rossa po plecach.
-Jakie urocze naleśniki! - krzyknęła z zachwytem Rydel.
-Ej, co planowaliśmy? Chodźcie! - krzyknął Riker i poszedł na górę, a rodzeństwo - z wyjątkiem Rossa - poszło za nim.
-O co chodzi? - zdziwiłam się.
-Pewnie planują prezent - powiedział Ross, zakładając spodnie.
-ZAMKNIJ SIĘ! - krzyknęli wszyscy z góry.
Po chwili Ratliff i Riker zeszli po schodach, taszcząc ogromny tort, a Rydel zaraz za nimi, niosąc pięć ogromnych prezentów. Dziwne, że się nie wywróciła.
-WESOŁYCH CZTERNASTYCH URODZIN! - krzyknęli wszyscy, a Rydel położyła przede mną prezenty. Byłam przeszczęśliwa! Przytuliłam wszystkich i, nie wiedząc kiedy, rozpłakałam się.
-WESOŁYCH CZTERNASTYCH URODZIN! - krzyknęli wszyscy, a Rydel położyła przede mną prezenty. Byłam przeszczęśliwa! Przytuliłam wszystkich i, nie wiedząc kiedy, rozpłakałam się.
-Nie płacz, to radosny dzień! - przyznała z uśmiechem Rydel.
Nagle drzwi trzasnęły. Czy to Rocky? Może przyszedł, może pamiętał, może wszystko przemyślał i będzie taki jak dawniej? Niestety, nie był to Rocky.
-Wszystkiego najlepszego, małolato! - krzyknął Ryland, wchodząc do pokoju z wielkim prezentem. - Mama i tata nie dali rady przyjechać, ale jestem ja!
Przytuliłam go mocno. Rany, tak dawno go nie widziałam! Nie wiem, jak Lynchowie wytrzymują taką rozłąkę.
Posiedzieliśmy tak do szesnastej. Ups, do czwartej. Nigdy się nie przyzwyczaję do formatu dwunastogodzinnego.
Rozpakowywałam prezenty przez godzinę, jak nie więcej. Dostałam nowy telefon, mnóstwo słodyczy i pluszaków, zegarek Daniela Wellingtona, MacBooka, pełno kartek z życzeniami, trochę pieniędzy i prześliczną torebkę.
-A to prezent ode mnie - Ross wyciągnął zza pleców pudełko i wręczył mi je. Otworzyłam, a moim oczom ukazało się niebo. Tak, niebo.
Na pierwszym planie było mnóstwo naszych zdjęć. Oglądałam je i dosłownie płakałam ze śmiechu. Od razu pobiegłam do mojego pokoju i powiesiłam je nad łóżkiem. To najpiękniejsza ozdoba, jaką kiedykolwiek miałam.
Zaraz pod zdjęciami znajdowała się najpiękniejsza biżuteria, jaką kiedykolwiek widziałam. Złoty łańcuszek z maleńkim serduszkiem, bransoletka z miniaturową czarną nutką i srebrny pierścionek z pięknym błękitnym brylantem.
-To jest cudowne! - rzuciłam mu się na szyję.
-To nie wszystko - uśmiechnął się.
Pod biżuterią był papier, pod którym kryło się prawdziwe królestwo dla dziewczyny. Było tam wszystko! Z pięć ogromnych butelek drogich perfum i parę wielkich zestawów kosmetyków z różnych znanych firm... Nie mogłam uwierzyć, że wydał na mnie tyle pieniędzy. Przecież nie musiał, głupek!
Jednak w papierze w pudełku coś jeszcze było. Trochę się namęczyłam, by otworzyć małe, stare, brązowe pudełeczko, ale w końcu się udało. W środku spoczywał lekko zardzewiały łańcuszek z dziwnym breloczkiem.
-Nie chcę przywoływać złych wspomnień - powiedział szybko Ross - więc kiedy otworzysz breloczek, postaraj się myśleć o tych dobrych.
Kompletnie nie wiedziałam, o czym mówił. Wepchnęłam delikatnie paznokieć w małą szparkę w breloczku, a ten momentalnie się otworzył. Serce mocniej mi zabiło. W środku, po prawej stronie widniało moje zdjęcie, a po lewej... mojej mamy.
-Wspominałem, że mój kumpel zabrał trochę rzeczy z twojego domu... Znalazł też to - wskazał na wisiorek. Momentalnie w moich oczach zebrały się łzy. - Hej, mówiłem, nie płacz, proszę, proszę...
-Dziękuję, to najlepszy prezent, jaki mogłam kiedykolwiek dostać - wyszeptałam przez łzy i przytuliłam go z całej siły, ściskając w ręce naszyjnik.
-Chyba nas przebił - powiedział smętnie Ellington.
______________________
znalazłam wenę, jejj!
mam pomysł na parę(naście) następnych rozdziałów, więc chyba uda mi się uratować to opowiadanie :D
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
piosenka z tytułu: A million more years
Wow. Al urodziny :D
OdpowiedzUsuńRozbawił mnie Ross tym swoim: "Wyjazd idioto, tylko ja mogę się tak pokazać w obecności mojej dziewczyny". To w pewien sposób urocze :)
Widać, że Natalia jakoś się odnalazła w innym kraju, w nowej, amerykańskiej rzeczywistości, to dobrze.
Tylko Rocky'ego szkoda. I trasy.
Przyjemny rozdział, choć dialogów jest od groma.
Czekam na nn ^^
zgadza się, trochę z dialogami poszalałam :D
Usuńdziękuję w każdym razie :*
No po prostu cudowny nic dodać nic ująć :')
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na nexta =D
dziękuję! <3
UsuńRozdział bardzo fajny.
OdpowiedzUsuńCzekam na next'a 😄
Tak się składa że ja też mam dziś urodziny ☺
wszystkiego najlepszego i dziękuję! <3
UsuńJest świetny! Pisze to po raz drugi bo wcześniejszego kom google nie dodało xd mega podoba mi się twój styl pisania, wszystkie zwroty, to jak potrafisz nadać sytuacji żartobliwego obrotu sprawy(?), nie ważne xd od razu naciskam obs i codziennie będę odświeżać bloga ;3 supii, mega mi się podoba ^^ mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie niedługo CC:
OdpowiedzUsuńps. też piszę ff i potrzebuję opinii kogoś, kto potrafiłby ją napisać xd i bardzo zależy mi też na twojej, bo w opowiadaniu nie ma praktycznie wgl błędów, a wszystko idealnie tworzy się w całość ;3 chciałabym poznać twoją opinię np. pod komentarzem ;3
http://oblivion-fanfiction-louis-tomlinson.blogspot.com/
jejku dziękuję! <3
Usuńwpadnę z pewnością :*
Super
OdpowiedzUsuńKocham
Czekam
Daj szybko
~Wika
dziękuję, za parę dni się pojawi <3
UsuńOMG wspaniały.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak się ciesze, że wróciłaś do pisania :*
dziękuję, miło mi! <3
UsuńYAY, TRZCINA WRÓCIŁA!
OdpowiedzUsuńCóż za entuzjazm, haha. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że nareszcie dodałaś nowy rozdział! Tyle czekania, ale było warto.
Pierwsza sprawa... Urodziny Natalii. Czy to możliwe, by tak dojrzała osoba miała 14 lat?
Tak swoją drogą, przez Ciebie zaczęłam się przejmować tym, że i ja niedługo będę mieć 14 lat XDD No, ale jak to? Jeszcze niedawno kończyłam 5, a to było 9 lat temu. Czas leci za szybko, no nie?
Anyway...
Świetnie to opisałaś, naprawdę! Miło się czytało :) Jestem ciekawa, co ukażesz w kolejnych rozdziałach. Liczę na coś mega/super/hiper wypasionego XD ♥
uwierz mi, będzie wypasione, o wiele więcej akcji będzie za niedługo i takie tam :D
Usuńdziękuję! <3