niedziela, 3 maja 2015

38. If this is what it takes, I'll break down these walls, that are in our way

*** Ross ***
Sparaliżował mnie strach. Ten ktoś, kto zrobił to Natalii i Ratliffowi, może być jeszcze w pobliżu. Tylko jak mam się dostać do środka? Nie mogę wybić okna - gdyby ten cały Derek jeszcze tu był, nie skończyłoby to się dla mnie dobrze.
Niewiele myśląc, przytargałem krzesełko z ogrodu, wszedłem na nie i złapałem się balkonu obu rękoma. Naraz poczułem okropny ból w nadgarstku i kostce, ale postanowiłem to zignorować. Zacisnąłem mocno dłonie i z całych sił podciągnąłem się do barierki. Czułem, jakby wszystkie kończyny miały mi odpaść. Przełożyłem obie nogi przez barierkę i tak oto znalazłem się na balkonie. Z chwilą, w której moje stopy dotknęły posadzki, gwałtownie upadłem. Poczułem, jak łzy lecą mi strumieniami z bólu. Zacisnąłem powieki i marzyłem, by znaleźć się w szpitalu, w ciepłym łóżku. Bez namysłu chwyciłem laskę, która była pamiątką po dziadku Ellingtona i zawsze miała miejsce na naszym balkonie. Podciągnąłem się na niej, drugą ręką trzymając barierkę. Poczułem krople potu spływające po mojej twarzy i plecach. Zrobiło mi się okropnie słabo. Nie wytrzymam tego bólu... Stop, muszę się ogarnąć. Tysiąc razy gorszy ból odczuwałbym, gdyby Natalia i Ellington zostali zamordowani. Zrobiłem pierwszy krok i poczułem igły przeszywające moje ciało. Nie, tak nie będzie. To jest tylko w mojej głowie, dam radę to przezwyciężyć. No, dalej!
Zrobiłem kilka następnych kroków. Ignorowałem ból, mimo, że rozdzierał mnie na kawałki. Chwyciłem za klamkę drzwi balkonowych i mocno pociągnąłem. Byłem teraz w pokoju Rocky'ego.
Z dołu usłyszałem dźwięk nożyczek. Uratowali się? Nie, moment. To może być podstęp. Pokuśtykałem do jednej z szafek i wyciągnąłem pistolet - nasi ochroniarze zalecili nam mieć po jednym w każdym z naszych pokoi, bo 'nie wiadomo co może strzelić do głowy niektórym fanom'. 
Wziąłem też opakowanie chusteczek, które akurat leżało na biurku i wytarłem twarz. 
Wyszedłem z pokoju i wpadłem na kogoś. Blondynka uśmiechała się do mnie przyjaźnie. 
-Rydel? - szepnąłem.
-Mam ciasteczka, świeże bandaże, kąpiel już czeka - wyrecytowała. - Chodź, pomogę ci!
Znów poczułem łzy pod powiekami. Ją też naszpikowali. 
Potrzebowałem dłuższej chwili, by się ogarnąć i nie wybuchnąć płaczem. Było to trudne, widząc obok własną siostrę, która nie ma świadomości o tym, co się dzieje. Po prostu się uśmiechała. 
Skierowałem się w stronę schodów, ale Rydel mnie zatrzymała.
-Niee, jeszcze tam nie idź - powiedziała, wciąż się uśmiechając. - Jeszcze parę sekund.
Wyrwałem się z jej objęć i zacząłem powoli schodzić po schodach. W tym momencie zadzwonił mój telefon. Riker? Odebrałem i zacząłem mówić najszybciej, jak się da.
-Powiedz, że wszystko z tobą dobrze, że chociaż ty nie jesteś pod wpł... 
-Co ty gadasz? Tutaj jest super imprezka! Wbijaj na tory, dawno nie czułem się tak wyluzowany! Ulica St Luke! - usłyszałem jego śmiech, a w tle piski i płacze. Czy ja tam słyszę... Natalię?!
Szybko się rozłączyłem i jak najszybciej zszedłem ze schodów. To, co tam zobaczyłem, załamało mnie kompletnie. Zamiast Natalii i Ratliffa na krzesłach siedziały białe manekiny. To jest, kurwa, niemożliwe! Jeszcze niedawno tutaj byli... Nie, to koniec. Sądziłem, że dam radę załatwić to sam, ale.. nie da się. Bez wahania wstukałem numer na policję i opowiedziałem nerwowo wszystko od początku do końca, jąkając się i zacinając.
-O kurw... Jacob! - usłyszałem w tle. - Wyślij jak najszybciej naszych ludzi na tory przy ulicy Saint Luke!
-Proszę pani?
-Tak, tak. Postaramy się tam przybyć jak najszybciej się da. Proszę tam nie jechać, nasi ludzie zajmą się też wstrzymaniem pociągów - powiedziała, po czym się rozłączyła. Co? Ja mam tam nie jechać? Nie, jak walczyć to do końca.
Wsiadłem do samochodu i z nadzwyczajną prędkością udałem się na ulicę St Luke. Udało mi się tam dotrzeć w pięć minut. Pokuśtykałem w stronę torów. Nagle zdałem sobie sprawę z bólu, jaki odczuwam i z tego, że na moim nadgarstku skóra jest pęknięta prawie dookoła. W tym momencie spoliczkowałem się mentalnie za to, że nie zabandażowałem akurat tego miejsca. Czułem się trochę jak kukiełka, ale szczerze mówiąc - było to okropne uczucie.
Nagle zauważyłem dwa światła pędzące na mnie. Zdążyłem tylko krzyknąć.
-NIE! STÓJ! NIE TERAZ! - wydarłem się z całych sił, a samochód gwałtownie zahamował.
-Zjeżdżaj, idioto! - krzyknął kierowca, wysiadając z auta. 
Poszedłem powoli dalej, a on mnie zatrzymał.
-Hej, czekaj! Jesteś ranny? - podbiegł do mnie, z przerażeniem patrząc na mój nadgarstek. - Mogę pomóc.
-Nie - zarządziłem surowo. - Co, też z nimi współpracujesz? - zaśmiałem się ironicznie, starając się zamaskować łzy.
-Z kim? Chłopcze, nie wiem, o co ci chodzi, ale powinienem zawieźć cię do szpitala...
-DO ŻADNEGO SZPITALA! Jakiś psychol zamierza zabić moją rodzinę, są naszpikowani dragami i siedzą na torach a ja muszę ich uratować, mam mało czasu więc spierdalaj, dobra? - krzyknąłem i odszedłem.
-Wsiadaj, podwiozę cię na te tory - powiedział, otwierając mi drzwi do samochodu. W ciągu jednej sekundy rozgrywała się zacięta walka moich myśli, jednak w końcu wsiadłem do pojazdu.
-Wiesz, też kiedyś straciłem ważną dla mnie osobę... Nawet dwie. Wszystko przez głupi błąd - opowiadał mężczyzna, prowadząc samochód. - Wpuściłem do swojego życia niewłaściwego człowieka, a on podał mojej rodzinie narkotyki, a resztę przekupił, by byli przeciw mnie - westchnął. - Teraz nie mam nikogo, dosłownie. Moja rodzina nadal... Och, jesteśmy.
Wysiedliśmy z samochodu i to, co ujrzałem... To był chyba najgorszy widok, jaki kiedykolwiek widziałem.
Riker siedział z nożem w ręku i uśmiechem na twarzy, a jego ręka - od koniuszków palców po ramię - pokryta była ranami ciętymi. Ellington zawiązywał sobie koszulkę wokół szyi, mocno pociągając i zarazem się śmiejąc. Natalia siedziała w towarzystwie mnóstwa wypalonych zapałek, jednocześnie trzymając w ręku jedną i podpalając sobie rękę, a następnie gasząc ogień o bluzkę i zaczynając od nowa. 
Nie mogłem wytrzymać. Wbiegłem na tory, nie zważając na ból.
-Nie, przestańcie! Nie możecie! Ej, zostaw to! - krzyczałem, rozwiązując Ellingtonowi koszulkę, zabierając Natalii zapałki, a Rikerowi nóż. To jakaś paranoja... Patrzyłem na to i nie wierzyłem. To sen, to na pewno sen! 
Nagle rozległy się syreny - przybyła policja i pogotowie. Patrzyłem, jak zabierają moje rodzeństwo do karetki, a potem zrobiło mi się słabo. Usłyszałem tylko niewyraźne wołanie i płacz mężczyzny.
-To jest moja córka! Córeczko! 
__________________________________


KAŻDY KOMENTARZ ZMNIEJSZA CZAS OCZEKIWANIA NA KOLEJNY ROZDZIAŁ


piosenka z tytułu: This Is What It Takes

15 komentarzy:

  1. Wooooow...
    Czcina jesteś genialna *-*
    Rozdział jest po prostu niesamowity *-*
    Czekam z niecierpliwością na nexta *-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak możesz kończyć w tym momencie? XD Ty sama to wymyśliłaś czy to na podstawie jakiegoś filmu? ;O bo jak Ty sama, to...nigdy nie chcę Cię spotkać, boję się Ciebie XD Czekam na next i to szybko, zanim umrę z ciekawości ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Co!? Ja już nie ogarniam tego. Ross się naćpał czy co? Może to tylko sen? Rekiny przywiązane do krzesła zamiast Ell'a i Natalii? Może po tym wypadku trafił do szpitala i ma coś z głową? Boże czekam na next!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlaczego ?! Powiedz mi dlaczego skończyła w takim momencie ?! :P Jesteś wspaniała ^^ Czekam na nexta ♡♡

    OdpowiedzUsuń
  5. Czcina! Daj to szybko!!
    Bo nie wytrzymam!!!

    ~Wika aka ponczek

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne opisy wewnętrznej walki Rossa. Czuje się okropnie, jest obolały, atakują go nowe fale bólu, jednak on nie chce się poddać, bo najważniejsi w tej chwili są Natalia i Ell.
    Biedna Rydel. Zachowuje się jak robot.
    Dobra decyzja z zadzwonieniem na policję, w pojedynkę nastolatek sam wiele by nie zdziałał, widać, jak przeciwnik sobie z nim pogrywa.
    Uff, uratowani. Ale opis tego, co ta trójka sobie robiła, jest przerażający. Ale też i dość dobry, w sensie wymyślony fantastycznie :) Sprawianie sobie bólu, którego się nie czuje, bo jest się aż na takim haju.
    Dla mnie zakończone w idealnym momencie. Obstawiam, że krzyczał mężczyzna, który podwiózł Rossa. Ale że to niby ojciec Natalii? Interesujące.

    Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. OMG! Dlaczego jak zwykle w takim miejscu koniec?!

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam twojego bloga jest zajefajny
    Życze weny

    OdpowiedzUsuń
  9. Pięknie. Tylko tyle mogę powiedzieć. Jeśli widzisz brak komow to znaczy ze wszyscy są zbyt zachwyceni by napisać. Jesteś genialna Czczinko, naprawdę twój blog jest odjechany

    OdpowiedzUsuń
  10. Blog zajebiaszczy! Dawaj szybko nexta!

    OdpowiedzUsuń
  11. Zlituj się. ... DAJ NEXTA

    OdpowiedzUsuń
  12. cudowne, boskie, kocham to :) czekam na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Proszę szybko nexta.

    OdpowiedzUsuń
  14. Super blog ☺💜
    Blagambna kolanach, napisz kolejny rozdział 😢😢😢😙

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetny blog! Czekam na nexta;-)
    Zapraszam do siebie
    http://lauramaranor5andsheslife.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje mnie do dalszej pracy ;)