środa, 2 września 2015

40. Your turn to cry your heart out

*** Natalia ***
Szliśmy przez długi korytarz już przez jakieś pięć minut. Nie wiedziałam, że więzienia potrafią być aż tak ogromne. 
Po chwili strażnik zatrzymał się przy sali numer 30. Serce podskoczyło mi do gardła. Właśnie zdałam sobie sprawę, że za chwilę stanę twarzą w twarz z moim ojcem. Co, jeśli znów mnie uderzy? Nie byłoby to przyjemne, mam pełno ran na ciele i nie chcę ich pogłębiać. Nawet nie dopuszczałam do siebie myśli, że może być niewinny, jednak mimo to przyszłam tutaj z nim porozmawiać.
Cała trzęsłam się ze stresu i miałam wrażenie, że przekręcanie klucza w zamku trwało jakieś pół godziny. Nagle drzwi się otworzyły i zostaliśmy wpuszczeni do środka.
Moim oczom ukazał się podstarzały mężczyzna z siwym zarostem i blizną na szyi. Tak, to on. 
Naraz wróciły wszystkie wspomnienia; kiedy pierwszy raz mnie uderzył, kiedy zaczął bić mamę, kiedy pewnego dnia rzucił mną przez pokój, gdy stanęłam w obronie rodzicielki. Łzy napłynęły mi do oczu. To było tak cholernie trudne.
-Natalia... - wyszeptał ze szklankami w oczach mój ojciec.
-Od razu ostrzegam, jeśli chcesz ją w jakikolwiek sposób skrzywdzić... - wciął się Ross.
-Ja tylko chcę, żeby Natalia poznała prawdę - wychrypiał, zaczynając mówić po angielsku, z uwagi na Rossa. - Widzę, że moja córeczka umie dobierać sobie przyjaciół... Jesteś naprawdę dzielny - uśmiechnął się w stronę blondyna, po czym przeniósł wzrok na mnie. - Moja biedna Natalka... Moja kruszynko, jesteś ranna... - zakrył dłońmi twarz, pociągając nosem. Nie byłam w stanie się ruszyć. Łzy swobodnie spływały po mojej twarzy, a ja stałam ze wzrokiem utkwionym w moim ojcu. Ross objął mnie od tyłu i pocałował w policzek, by dodać mi otuchy. Szybko wytarłam oczy i wzięłam głęboki oddech.
-Więc... Powiedz mi, co naprawdę się stało - powiedziałam łamiącym się głosem. 
Mężczyzna usiadł na łóżku, gestem zachęcając mnie, bym zajęła miejsce obok niego. Spojrzałam niepewnie na Rossa, a ten skinął głową.
-Zaczęło się to, gdy miałaś osiem lat - zaczął, oddychając głęboko. - Pewnego razu wdałem się w... Nieprzyjemne sprawy...
-Jakie dokładnie sprawy? - dociekał blondyn, na co lekko go szturchnęłam, ale mój ojciec nie poczuł się urażony tak bezpośrednim pytaniem.
-Narkotyki. Zapożyczyłem się u dilerów, a potem nie miałem jak oddać im pieniędzy. Dlatego gdy miałaś osiem lat, przeprowadziliśmy się z Gdańska do Warszawy - spojrzał na mnie ze strapioną miną i kontynuował opowieść. - Żyło nam się dobrze, do czasu... Pewnego dnia pojechałem z tobą i twoją matką do wesołego miasteczka. Dosłownie na chwilę spuściłem wzrok, a ty zniknęłaś. Szukaliśmy cię parę godzin, a gdy wróciliśmy do domu, zastaliśmy cię tam zapłakaną. Krzyczałaś, że cię boli, że nie wolno mi cię bić, żebym zostawił twoją mamę w spokoju... Myśleliśmy, że to jednorazowy przypadek, że miałaś koszmar. Jednak zaczęło się to dziać coraz częściej. Gdziekolwiek byliśmy, ty znikałaś, a potem odnajdywałaś się zapłakana w domu. Z czasem zaczęło robić się gorzej. Kiedy wróciliśmy do domu i zastaliśmy cię, z nożem w ręku i zakrwawioną nogą, nie mogliśmy czekać dłużej. Jak najszybciej udaliśmy się na badania, a to, co one wykazały, całkowicie mnie załamało. Miałaś w organizmie ogromną ilość niezidentyfikowanej substancji o działaniu narkotyzującym. Zaraz po otrzymaniu wyników dostałem wiadomość od starych 'przyjaciół'... Okazało się, że wrócili do Warszawy specjalnie po to, by zniszczyć mi życie. Mają wszędzie znajomości, nawet tutaj, w więzieniu - ściszył głos - i nie zawahają się załatwić, by skazano mnie na śmierć. Oni są wszędzie... Nawet nie jestem pewien, czy nie słuchają nas teraz. Proszę, musisz mi uwierzyć!
-Koniec odwiedzin! - do celi wparował tęgi mężczyzna z bronią. - Proszę wyjść!
-To jeden z nich. Mówiłem, są wszędzie. Idźcie, nic już nie zrobicie - wyszeptał ojciec, wypychając mnie z pomieszczenia.
__________________________
tak, wiem, krótki, jednak wyjaśnia on część historii, która zaczyna robić się coraz bardziej niebezpieczna. prawdę mówiąc, o niebo lepiej pisze mi się tak krótkie rozdziały - wtedy pisanie przychodzi mi łatwiej i nie muszę na siłę nic przedłużać, jednak wiem, że wy nie lubicie krótkich... hmm, pomyślę jeszcze nad tym, a wy piszcie komentarze, jak wam się podoba!


KOMENTUJESZ = MOTWUJESZ



piosenka z tytułu: Cry Your Heart Out


8 komentarzy:

  1. Nawet nie wiem o napisać *,* Pisz Pisz Pisz!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebisty jak zwykle mam nadzieję że kolejny rozdział będzie niedługo.
    Życzę jak najwięcej weny!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Super!!
    Czekam!!

    -Wika aka ponczek

    OdpowiedzUsuń
  4. Super pisz dalej czekam na next rozdział , mega zajebisty

    OdpowiedzUsuń
  5. Jednak wole by Ross był z Izą. Za łatwo zakochał sie w Natali. Nie lubie jej.

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć :)

    Nie chcę być wredna czy się czepiać, ale nie ma szans na widzenie się z więźniem w jego własnej celi, to niedopuszczalne zachowanie mogące być niebezpieczne. Od tego są sale widzeń.
    Pomysł z oddziaływaniem na psychikę Natalii pewnie przez narkotyk - bardzo dobrze wykombinowane! Życie w iluzji, wow.

    Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. fakt, nie przemyślałam tego, jednak opowiadanie to opowiadanie, nie musi zgadzać się z rzeczywistością ;)

      Usuń
  7. Rozdział super.! Choć wole aby był dłuższy.. chociaż odrobine. Chciałabym aby ta cała sprawa w opowiadaniu się rozwiązała i aby wróciły znów te urocze sceny z Rossem i Natalią. ^^

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje mnie do dalszej pracy ;)